Starał się
zapomnieć o tym, iż w gruncie rzeczy był beznadziejny, choć wszyscy
uświadamiali mu, że tak nie jest i nigdy nie było. Ale jak inaczej można
wytłumaczyć fakt, iż da się tak doskonale rozpierdolić swoje życie na milion
małych kawałków?
Thomas Morgenstern był od takich przypadków
wybitnym specjalistą. Dwa upadki w niedalekim odstępie czasowym, które
spowodowały to, że zaczął poważnie rozmyślać, czy aby na pewno chce dalej
skakać, były już niczym w porównaniu z jego dogłębnie zniszczoną psychiką. Może
powinien poszukać w końcu pomocy u specjalisty? A może to kompletnie
beznadziejny pomysł i na pewno nic z tego nie wyjdzie, jak zwykle zresztą?
Właśnie.
Starał się zapomnieć o tym, że jego życie to ogromne pasmo porażek.
Porażek
pięknych.
Dramatycznych.
Bezwartościowych.
Czasami
przerażających.
Porażek,
które…
-
Morgenstern! Wyrwałem laskę! – krzyk Hayboecka głuchym echem odbił się od jego
mózgu. Najchętniej w ogóle by nie reagował, nie ruszał się z łóżka, na którym
siedział opatulony ciepłym kocem, z parującym kubkiem w ręku. Niemniej jednak
coś odpowiedzieć musiał, nic nie mógł poradzić na to, że z jego ust wyrwało się
jedynie smętne „super”.
Hayboeck był
dobrym kumplem, jeszcze lepszym skoczkiem, genialnym towarzyszem imprez
zakrapianych alkoholem, ale na sprawach sercowych nie znał się w ogóle, dlatego
nie miał stałej dziewczyny. Aczkolwiek chciał to zmienić, podobno. Dlatego
też postanowił poszukać stałej towarzyszki życia. Problem jednak tkwił w tym,
iż przez Internet.
Thomas
doskonale wiedział, że to głupi pomysł.
Nie to, że
coś. Laska Michiego raczej nie zgwałci, kiedy umówią się w jakimś odludnym
miejscu, choć w sumie to cholera wie. Niemniej w takich znajomościach osobiście
widział same minusy. Skąd pewność, że rozmawiał z tą rudowłosą pięknością ze
zdjęcia, a nie z babką, która właśnie przechodzi menopauzę i szuka młodszego?
No tak, ale
jedno Thomas musiał przyznać. Jeśli zdjęcie było autentyczne, uroda tego
dziewczęcia zapierała dech w piersiach. Zresztą stop. To pewnie photoshop. Nie
wierzył, że po świecie przechadzają się greckie bądź rzymskie boginie.
- Fajna,
nie? – Hayboeck wyszczerzył zęby do ekranu laptopa, a on sam przewrócił oczami.
– Ale nie uważasz, że dla mnie jest
trochę za młoda? Ma tylko dziewiętnaście lat i sądzę, że… Zresztą patrz, tu mam
inną fotkę.
Thomas
nachylił się i spojrzał, a wtedy dziwny zimny front zmroził jego wnętrzności, sprawił,
iż w krwi zaczęły płynąć kostki lodu, a z serca i innych narządów zwisały
sople.
Nie
wytrzymał, po prostu nie wytrzymał, więc wstał, trzasnął drzwiami i wyszedł na
korytarz. I być może ten gest był nieco irracjonalny dla Michaela, ale musiał
zapomnieć.
Zapomnieć o
tym, że ta dziewczyna bardzo mocno mu kogoś przypominała.
***
Musiała zapomnieć. Choć na moment.
Prawdopodobnie właśnie dlatego odpowiedziała na zupełnie przypadkową
wiadomość jeszcze bardziej przypadkowego gościa, którego oczywiście nie znała.
Szaleństwo.
Mało tego! Odczuwała dziwny rodzaj przyjemności, kiedy pisała z nim na
różne tematy. Począwszy od polityki, na sporcie skończywszy. I choć nigdy nie
uważała się za wielką fankę jakiejkolwiek dyscypliny, z miłą chęcią słuchała
jego różnorakich opowieści, ponieważ – jak się później okazało – był skoczkiem
narciarskim. Nie wiedziała, w jak wysokiej rangi zawodach uczestniczył, ale
miała prawie sto procent pewności, że nie było to nic poważnego. Ot takie hobbystyczne
skakanie.
Ale kiedyś ich wymiana wiadomości musiała się skończyć, była tego
świadoma, dlatego nerwowo oczekiwała chwili, kiedy nic nie będzie mogło
sprawić, że zapomni.
Znowu jej życie będzie polegało na tym samym – pogrążaniu się.
Odgarnęła rude loki z ramienia i uśmiechnęła się smutno, przejeżdżając
palcem po szybie, która oddzielała ją od małego, lekko piegowatego chłopca,
który spokojnie spał, a jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i spadała.
Jedna, słona łza spłynęła po jej policzku, ale doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że fakt ten nie pozostawi najmniejszej smugi na jej twarzy.
Już od kilku lat używała
wodoodpornych kosmetyków.
______________________
Pamiętacie Pamiętnik Pieszczoszka i długość tamtych rozdziałów? Te będą podobne.
Postanowiłam, że napiszę to dziś, korzystając z tego, że jutro mam wolne, ponieważ nie ma ani wykładu z prawa rzymskiego, ani z logiki prawniczej, a ja właśnie wróciłam z angielskiego, w sumie z weną, więc trzeba było to jakoś wykorzystać. Aczkolwiek nie mam mega dużo tego wolnego czasu, gdyż mam sporo do zrobienia, także dlatego te rozdziały będą jakie będą i będą kiedy będą, choć pierwotnie wspominałam, że co dwa tygodnie.
Błędów nie poprawiam w tym czymś powyżej, mówi się trudno.
Z kwestii ogłoszeń dodatkowo: wszystko, na czym powinnam być, wszystkie wasze cudne opowiadania postaram się nadrobić. Może nie teraz, ale pewnie po sesji, o ile zakończy się ona dla mnie szczęśliwie. I tak, wszystkie wiadomości odnośnie zmiany adresów itp. do mnie docierają.
Co do kwestii Twittera. Okej, założyłam, znajdziecie mnie pod moim tutejszym pseudonimem (podobnie jak na snapie zresztą), z kimś podobnym do gremlina na zdjęciu i rudym kocurem w tle. Aczkolwiek nie lubię technologii, także moje tweety będą dość rzadko dodawane.
Buziaki, słoneczka! :*
Patrzę w ekran, myślę i nie mam pojęcia co Ci tu napisać. Oczywiście poza tym, że jak zawsze u Ciebie rozdział jest cudowny.
OdpowiedzUsuńNie żebym była sceptycznie nastawiona, ale zazwyczaj im bardziej próbujemy o czymś zapomnieć, tym silniej to do nas wraca.
I naprawdę, Michi? Przez internet? :D
Morgi i Michi. Like it.
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że osoba o której chce zapomnieć rudowłosa (która nadal nie posiada imienia, więc tak ją nazwę) to właśnie Thomas. A że przypadkiem w ramach zapominania wpada wprost na jego kolegę...? Cóż, ja nie wierzę w przypadki.
I ten chłopiec...
Mam pewną teorię, ale na razie się z nią nie zdradzę ;).
Lecę dalej! :)